piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział czwarty



Razem z Harry’m udało mi się wyjaśnić wszystko chłopakom. Oni także byli zszokowani, czemu trudno było się dziwić. Louis często znikał na całe długie godziny. Kiedy pytałam się, gdzie wtedy jest, odpowiadał z szerokim uśmiechem, że coś załatwia. Miałam przeczucie, że związane jest to z chłopakami.  Nawet nie wiadomo kiedy nadszedł dzień 29 sierpnia. Nikt oprócz naszej szóstki nie wiedział o niczym, więc głupio było wyprawiać Liamowi imprezę urodzinową. Rano wstałam przed chłopakami, ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie. W czasie smażenia się czekoladowych naleśników do kuchni zeszli się wszyscy, oprócz Liama. Nawet Harry się postarał i był w kuchni o tak nieludzkiej dla niego porze jak 9.30. Wszyscy rozmawialiśmy, ostatkiem sił powstrzymując się od jedzenia. W końcu przyszedł do nas zaspany Daddy. 
- Hej, Niall. Cześć Vi. Dobry, Zayn. Harry, już nie śpisz?! Cześć, Lou.

Słucham?! Lou?! Wszyscy spoglądaliśmy to na Louisa, to na Liama. Zaraz… WSZYSCY?! Nie mogłam w to uwierzyć. Oni też mogli go zobaczyć… Więc to dlatego Lou znikał i był taki tajemniczy. Nieważne było to, że nie wiadomo nawet, jak mu się to udało, ważne było, że znowu wszyscy jesteśmy razem. Dla Liama był to chyba najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek w życiu dostał. 

- Hej, Liam, wszystkiego najlepszego! – krzyknął mój cudowny, roześmiany chłopak i przytulił przyjaciela po tak długim czasie bez prawie żadnego kontaktu. Czułam, że będzie to jeden z najwspanialszych dni w moim życiu. Życiu Liama. Życiu każdego z nas. Chociaż… Dzięki Louisowi każdy dzień, każda chwila była wspaniała. Kochałam go tak mocno, że przekraczało to ludzkie pojęcie. Wiedziałam, że on kocha mnie tak samo. Przypomniałam sobie dzień, w którym się poznaliśmy. 
`Były to moje osiemnaste urodziny. Miałam już dosyć nieustających kłótni moich rodziców, więc poszłam się przejść. Była wtedy straszna pogoda, okropnie padało. Płakałam przez cały czas. Nienawidziłam tych ludzi. Swoim piciem zniszczyli mi życie. Nigdy nie miałam na nic pieniędzy. Postanowiłam poszukać pracy. Chciałam znaleźć ją w jakiejś małej, spokojnej restauracji. Dzięki Bogu, udało mi się. Zaczęłam wieczorem tego samego dnia. Niosłam do stolika zupę marchewkową. Nagle na kogoś wpadłam. Okazało się, że był to chłopak na oko rok starszy ode mnie . Mimo, że go oblałam i jego bluzka w paski była cała upaprana pomarańczową zupą, nie zdenerwował się, tylko najnormalniej w świecie zaczął się śmiać. Po chwili zapytał się mnie, czy nic mi nie jest.
-Oczywiście, że nic mi nie jest! W każdym razie fizycznie – uśmiechnęłam się.
- Hmm, czuję, że to będzie długa historia. Jestem Louis, a ty?
- Valentine. Sama nie wiem, czy długa, czy krótka… W każdym razie nie warto marnować czas na opowieści z mojego dzieciństwa. Nic oryginalnego, na świecie jest tak w co piątej rodzinie.
- Och, nie ma mowy! Opowieści takiej ślicznej dziewczyny nie da się nie wysłuchać! No, nie narzekaj. O której kończysz? – mówiąc to, cały czas patrzył w moje oczy uśmiechając się jak wariat. – Tak przy okazji, masz cudne oczy. 
- Naprawdę? No cóż, dziękuję w takim razie, Louis. Kończę za pół godziny – odpowiedziałam.
- Nigdzie mi się nie spieszy, poczekam.
Rzeczywiście poczekał. Nie mógł co prawda usiedzieć w miejscu, cały czas podchodził do małych dzieci i je rozśmieszał. Był słodki.  Tak po prostu - idealny. W końcu nadeszła 18.00 . Poszłam z Louisem na kawę do jakiejś przytulnej kafejki. Świetnie nam się rozmawiało. Chłopak opowiedział mi o sobie całkiem sporo. Ja także się przed nim otworzyłam. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczera w rozmowie z innym człowiekiem. Wymieniliśmy się numerami telefonów, spotykaliśmy się codziennie. Po kilku miesiącach wiedzieliśmy, że to jednak miłość.  On sprawił, że na nowo chciało mi się żyć. Odmienił moje życie na lepsze, dodał mu koloru. Jeszcze mnóstwo równie słodkich słów dałoby się tu wcisnąć. Ale cóż, taka prawda. Uzależniłam się od niego tak samo, jak on ode mnie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów byłam szczęśliwa. Tak szczęśliwa jak nigdy. Chciałam skakać z radości, śpiewać, tańczyć. Robić wszystko, co możliwe.  `
No tak, zawsze kochał innych ludzi i był w stanie poświęcić dla nich wszystko. Czułam, że wieczorem będę musiała go poprosić o opowiedzenie mi tego wszystkiego. Na razie jednak postanowiliśmy jak najlepiej spędzić urodziny Liama. Oglądanie "Toy Story" na dobry początek? Jasne, czemu nie?
_________________________________________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, ŻE TAK PÓŹNO!
WYBACZYCIE MI?
Love You all xx

4 komentarze:

  1. Ja wybaczam, bo warto było czekać. ;)) Bardzo mi się podoba! ;) Liam dostał wspaniały prezent na urodziny. ;p @EleanorIsMyIdol

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. x
    Też bym taki chciała! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, chociaż nie ogarnęłam do końca jak on to zrobił :D ♥ - @eatcarrotsordie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięęęęęki. x
    Haha, aj też nie. :D

    OdpowiedzUsuń