Ostatnie dni
zleciały bardzo szybko. Przyznaję, z trudem przychodziło mi ukrywanie tego, że
Louis jest ze mną… z nami. Liam, Niall, Harry i Zayn, z którymi mieszkałam
przecież od dwóch lat nie mieli o niczym pojęcia. Codziennie zbierałam się w
sobie, by w końcu im to powiedzieć, ale nie miałam odwagi. Bałam się, że uznają
mnie za wariatkę, której z rozpaczy do głowy przychodzą tak irracjonalne myśli. Do czasu… Pewnego dnia, tak jak zwykle leżałam na łóżku
rozmawiając z Lou. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że do pokoju wszedł
Harry pytając się mnie, czy nie jestem głodna, bo robi spaghetti dla
wszystkich. Zobaczył jednak, że obejmuję jego przyjaciela, a na dodatek z nim
rozmawiam. Istniał tylko jeden problem – nie widział go.
- Vi, coś ci jest? Co ty robisz? – zapytał z delikatnym przerażeniem w oczach.
- Harry, nic mi nie jest, ale… Istnieje jedna rzecz, o której nie powiedziałam
tobie ani chłopakom. Louis tu jest.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami Harry spojrzał na mnie jak na obłąkaną.
- Nie kłamię. Wiem, nie możesz go zobaczyć. Tylko ja mogę. Został moim aniołem
stróżem.
- Coś ty powiedziała?!
- Boże, Hazza, mówię ci jak jest. Louis mógłby ci to wytłumaczyć, ale nie może
się z tobą porozumieć. Chyba że możesz? – zwróciłam się nagle do chłopaka
siedzącego obok mnie z szerokim uśmiechem.
- Coś da radę zrobić – odparł również się uśmiechając.
- Możesz dotykać przedmiotów, których nie masz na sobie?
- Nie mogę. Cholera…
- Mam! Twoja bransoletka!
- Mam ściągnąć prezent, który dostałem od ciebie na naszą rocznicę?
- Proszę… Pokażesz mu tylko, że tu jesteś.
Harry bardzo dziwnie się na mnie patrzył.
- Ok, skoro mi nie wierzysz, stanę obok ciebie. Zobaczymy czy nadal będziesz
twierdził, że jestem nienormalna gdy.. No właśnie. Dostaniesz w twarz bransoletką
od Lou – powiedziałam z trudem powstrzymując śmiech.
- To za to, że się nią nie opiekowałeś! – krzyknął.
Uśmiechnęłam się szeroko, czego nie można chyba powiedzieć o Harry’m. Usiadł
zszokowany we fotelu i nie mógł wykrztusić słowa… No tak. To był jego najlepszy
przyjaciel, który zginął w wypadku samochodowym, teraz został aniołem stróżem
swojej dziewczyny, a z nim mógł porozumieć się rzucając mu bransoletką w twarz.
Louis siedział tuż obok niego i patrzył. Wpatrywał się ze smutkiem w Harry’ego
tak samo, jak on wpatrywał się ze smutkiem w ścianę. Najlepszy przyjaciel,
siedzący dziesięć centymetrów dalej, a nieposiadający zdolności, żeby go tylko
dotknąć czy pocieszyć. W końcu jednak Harry się uśmiechnął. Nieznacznie, ale
zawsze jednak jest to uśmiech.
- Dobrze, że wrócił. Jesteś szczęśliwa, to widać. Dla ciebie to zupełnie tak
jakby żył, prawda? – zapytał.
- Niezupełnie. Biedny, jest teraz skazany na pilnowanie mnie zawsze i wszędzie.
No i nie może z wami rozmawiać. Jeszcze… Może kiedyś się uda – uśmiechnęłam się
pocieszająco.
- Miejmy nadzieję – powiedział Lou. – Ja po prostu nie mogę odżałować kłótni o
jedzenie z Niallem. Tych niezapomnianych wojen z Zaynem o to, który pierwszy
idzie do łazienki. Codziennych rad Liama co do życia. No i kłótni z Harry’m –
wyszczerzył swoje zęby.
- Mówi, że za wami okropnie tęskni. Skróciłam troszkę jego wypowiedź –
oznajmiłam Harry’emu.
Roześmiał się.
- My też tęsknimy, Louis. Wracaj do nas.
Po tych słowach wyszedł zostawiając nas samych.
_____________________________________________________________
No to jest trzeci! Nie wiem, czy Wam się spodoba, ale cóż, mam nadzieję, ze tak.
Jeszcze raz - dzięki za te świetne słowa. ;)
Love You all xx
No to jest trzeci! Nie wiem, czy Wam się spodoba, ale cóż, mam nadzieję, ze tak.
Jeszcze raz - dzięki za te świetne słowa. ;)
Love You all xx
Swietny rozdzial ! Moze troche krotki, ale serio genialny XX eatcarrotsordie
OdpowiedzUsuńDzięki. x
OdpowiedzUsuńDzisiaj postaram się dodać dłuższy. ;)